poniedziałek, 20 lipca 2015

Włosowa aktualizacja #5

   Hej. Ja jak zwykle spóźniona z włosową aktualizacją. Szczerze przyznam, że nie chciało mi się przez ostatni miesiąc dbać o włosy. Olejowałam prawie co mycie, robiłam maski, nosiłam kapelusz żeby ochronić je przed słońcem, prawie w ogóle nie chodziłam w rozpuszczonych włosach, ale nie wynikało to z mojego zamiłowania do dbania o włosy, tylko trochę z przymusu, bo wiem, że jeśli przestanę o nie dbać, to szybko "odwdzięczą mi się" łamliwością czy suchymi końcami.
     Nie zrobiłam sobie mgiełki z fitrem UV, bo spędzam na dworze bardzo mało czasu, a jeśli już gdzieś wychodzę na dłużej, to zazwyczaj wieczorem kiedy słońce już tak nie grzeje. Nie lubię się też opalać, więc nie wybieram się ani nad jezioro ani nad morze, jeśli już mi się zdarzy jakiś jednodniowy wypad jak ostatnio, to siedzę w cieniu. Nienawidzę się opalać, nie lubię być opalona, więc zakumplowałam się ostatnio z filtrem przeciwsłonecznym SPF 50 i dość obficie  smaruję odkryte miejsca kiedy wychodzę z domu. Pewnie większość osób uznałoby to za niepotrzebne skoro moje przebywanie na słońcu ogranicza się tylko do czasu, w jakim pokonuję drogę z miejsca A do B, a taki spacer trwa zwykle do godziny czasu, ale ja traktuję słońce jako swojego największego wroga, więc muszę użyć wobec niego ciężkiej artylerii :)
    Okazało się, że dawno nie robiłam dobieranego warkocza i trochę wyszłam z wprawy, ale na szczęście w porę sobie przypomniałam jak się go robi- to chyba najwygodniejsza fryzura na lato. W moich kosmetycznych zbiorach przybyły dwie rzeczy. Pierwsza z nich to maska NaturVital dostępna w Naturze, której u mnie w mieście nie ma, więc jak tylko udało mi się być w mieście, gdzie ta drogeria jest, prędko tam popędziłam i zaopatrzyłam się w dwa opakowania. Drugą rzeczą jest suchy szampon Batiste, bo ten który kupiłam w połowie marca się skończył. Jestem z siebie nawet dumna, bo jedno opakowanie starczyło mi na aż 4 miesiące, a jak wiadomo- suchy szampon to baaardzo szkodliwy kosmetyk i częste używanie go doprowadza do wzmożonego wypadania, czasami podrażnionego skalpu czy przesuszonych włosów. Niemniej jednak czasami ratuje życie, więc warto mieć.
  Jeśli chodzi o kosmetyki, to nie kupiłam sobie nic więcej, nadal używam tego, co już znacie: zestaw na kwiatowym propolisie Babuszki Agafii, który się powoli kończy, Tybetański duet Planeta Organica i seria Natura Siberica Loves Estonia, której używam tylko wtedy, kiedy widzę niechciany żółty odcień na moich włosach, bo jak już chyba wspominałam- zapachu tych kosmetyków nie mogę znieść. Oleje to nadal kokosowy i lniany budwigowy,  olejuję włosy serum olejowym w sprayu albo nakładm olej na wcześniej zwilżone hydrolatem lub sokiem z aloesu włosy. Nadal piję drożdże. Włosy mają już długość 65 cm, czyli prawie osiągnęły moją długość z lutego. Podcięcie planuję po wakacjach.
Pozdrawiam serdecznie,
Monika.

czwartek, 2 lipca 2015

Natura siberica Loves Estonia - pierwsze wrażenie.

    Hej! Opis mojego pierwszego wrażenia dotyczącego bławatkowo-malinowej serii trochę się przeciągnął, bo mam co do niej mieszane uczucia.

 
 Zacznę od kremu pod oczy (na zdjęciu pierwszy od lewej). Jest bardzo rzadki, co w sumie jest nawet jest nawet jego plusem, bo nie obciąża skóry pod oczami, przyjemnie nawilża, zapach jest przyjemny, neutralny. Czy niweluje zasinienia nie wiem, bo moja skóra pod oczami jest dość jasna i zwykle się wysypiam. Jego skład : Aqua, Caprylic/Capric Triglyceride, Dicaprylyl Ether, Xylitol,Silica, Glycerin, Tritcum Vulgare Germ Oil, Dimethicone, Sodim Polyacrylate, Sorbitan Caprylate, Methyl Glucose Sesquistearate, Sodium Stearoyl Glutamate, Cetearyl Dimethicone Crosspolymer,

Następny w kolejce jest krem do twarzy na noc, który przez pierwsze dwa tygodnie użytkowania mnie zachwycił- skóra była po nim miękka i sprężysta, dobrze nawilżona. Niestety zaczęła mi na brodzie wyskakiwać taka drobna kaszka i kilka bolących zaskórników zamkniętych też się pojawiło. być może to wina masła shea, które ten krem ma w składzie? Zaczęłąm stosować go co kilka dni.
Składniki INCI: Aqua, Butyrospermum Parkii Butter, Theobroma Cacao Seed Butter, Cetearyl Alcohol, Dicaprylyl Ether, Cocoglycerides, Glyceryl Stearate Citrate, Sorbitan Caprylate, Dimethicone, Sodium Stearoyl Glutamate, Sodium Polyacrylate,Cetearyl Dimethicone Crosspolymer, Cera Alba, Centaurea Cyanus Flower Water*, Glycerin, Rubus Chamaemorus Fruit Extract, Xanthan Gum, Tocopheryl Acetate, Parfum, Benzyl Alcohol, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Tocopherol, Dehydroacetic Acid, Citric Acid.


Maska to kolejna estońska gwiazda. Tutaj zaczynają się schody. Zapach... Nie wiem czy to ten bławatek, czy malina, ale zapach maski, jaki i szamponu i odżywki jest jak dla mnie bardzo silny i przyprawia mnie o mdłości. Nie jest to jakiś bardzo słodki zapach, natomiast boli mnie od niego głowa. Jeśli chodzi o działanie, to włosy po tym zestawie są bardzo wygładzone i błyszczące. 
Składniki INCI: Aqua, Cetearyl Alcohol, Cetyl Esters, Cyclopentasiloxane, Bis-Cetearyl Amodimethicone, Cetrimonium Chloride, Behentrimonium Chloride, Phospholipids, Glycine Soja Oil, Glycolipids, Glycine Soja Sterols, Lauryl Glucoside, Guar Hydroxypropyltrimonium Chloride, Benzyl Alcohol, Dimethiconol, Silk Amino Acids, Cetrimonium Bromide, Centaurea Cyanus Flower Water*, Glycerin, Rubus Chamaemorus Fruit Extract, Parfum, Benzoic Acid, Sorbic Acid, Citric Acid, Limonene, Hexyl Cinnamal, Linalool.

Balsam jest przyjemny, ma dość gęstą konsystencję, ładnie wygładza włosy. 
Składniki INCI: Aqua, Cetearyl Alcohol, Cetrimonium Chloride, Bis-Cetearyl Amodimethicone,  Phospholipids, Glycine Soja Oil, Glycolipids, Glycine Soja Sterols, Benzyl Alcohol, Cetyl Esters, Behentrimonium Chloride, Lauryl Glucoside, Guar Hydroxypropyltrimonium Chloride, Cetrimonium Bromide, Centaurea Cyanus Flower Water*, Glycerin, Rubus Chamaemorus Fruit Extract, Parfum, Benzoic Acid, Sorbic Acid, Citric Acid, Limonene, Hexyl Cinnamal, Linalool.

 Szampon natomiast wydaje mi się być dość oczyszczający, na pewno bardziej niż ten na kwiatowym propolisie. Skóra głowy po tym estońskim jest przyjemnie odświeżona, zostawia na niej delikatne uczucie chłodu. Składniki INCI:Aqua, Sodium Coco-Sulfate, Cocamidopropyl Betaine, Lauryl Glucoside, Guar Hydroxypropyltrimonium Chloride, Sodium Chloride, Centaurea Cyanus Flower Water*, Glycerin, Rubus Chamaemorus Fruit Extract, Parfum, Benzyl Alcohol, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Dehydroacetic Acid, Tocopherol, Citric Acid, Limonene, Hexyl Cinnamal, Linalool.

Glinki szmaragdowej Fitokosmetik nie miałam przyjemności używać, bo kupiłam ją z myślą o skórze twarzy mojej koleżanki, na którą glinka czerwona zadziałała bardzo fajnie.Pewnie zrobimy sobie SPA i za jakiś czas dam wam znać. Skład INCI: Green Clay, Lavender Extract(lawenda), Bidens Tripartita Extract(uczep trójlistny), Silybum Marianum Extract (ostropest plamisty)

Moje mieszane uczucia to wynik zapachu, który niestety zniechęca mnie do używania maski, balsamu i szamponu, moim zdaniem jest mdlący i boli mnie od niego głowa, dlatego używam ich sporadycznie. Krem do twarzy i pod oczy w ogóle nie przypominają zapachem serii do włosów.
  Jeśli chodzi o ochłodzenie koloru za sprawą bławatka, to rzeczywiście widzę różnicę. Żółty pigment przebija mi delikatnie, nie pamiętam kiedy ostatnio używałam gencjany.
 Jeżeli nie jesteście wrażliwe na zapachy tak jak ja, to bierzcie w ciemno. Zbyt intensywne nuty niestety skutecznie odstraszają mnie od używania tych produktów.
Trzymajcie się ciepło! 
Monia.

niedziela, 21 czerwca 2015

Spirulina - "must have" każdej włosomaniaczki.

   Hej! Spirulinę mam w swoich zbiorach już od dość dawna, ale zwykle o niej zapominam, sama nie wiem dlaczego. Spirulina to sproszkowane algi morskie, w ponad 50% składa się z białek, maseczka z jej dodatkiem to po prostu zabieg proteinowy dla włosów.
 30g spiruliny na ZróbSobieKrem kosztuje niecałe 10 zł - jest to moim zdaniem baaardzo niska cena, w porównaniu do jakości tego produktu i jego wydajności. Po żadnym produkcie z proteinami moje włosy nie wyglądają tak, jak po spirulinie. Maję ogromną objętość i są niesamowicie gładkie.

  Dzisiaj właśnie zajrzałam do swojego koszyczka z półproduktami i stwierdziłam, że dawno nie korzystałam z tego ciemnozielonego proszku i postanowiłam go użyć.
 Najpierw spryskałam je sokiem z aloesu zmieszanego z wodą, a potem naolejowałam metodą olejowego serum w sprayu, do którego dodałam olej kokosowy, olej lniany budwigowy, d-panthenol, kwas hialuronowy, kolagen i elastynę i trochę wody. Trzymałam całość na włosach dwie godziny. Następnie umyłam włosy tybetańskim szamponem o balsamem z Planeta Organica. Łyżeczkę spiruliny zmieszałam z porcją drożdżowej maseczki Babuszki Agafii i nałożyłam na włosy pod ręcznik- mieszanka ta siedziała na moich włosach około godziny. Efekty jak zwykle możecie zobaczyć poniżej :)
 Jak zwykle od razu po myciu włosy trochę odstają, ale jutro po wyszczotkowaniu będzie już lepiej. Włosy są miłe w dotyku i mają ładną objętość. Maseczkę ze spiruliną kładę zawsze na włosy również przy samym skalpie, bo ładnie je unosi i odbija od nasady, nie ma "zagrożenia przyklapem".
  Jeśli jeszcze nie próbowałyście spiruliny, to gorąco zachęcam. Jeśli nie sprawdzi się do włosów, z powodzeniem możecie ją użyć jako maseczkę na twarz - ja jeszcze nie próbowałam, ale podobno świetnie działa.
Trzymajcie się ciepło!
Pozdrawiam - Monia

22-06 -Edit : Zwykle jest tak, że moje włosy najlepiej wyglądają na drugi dzień po umyciu - tym razem nie jest inaczej. Są bardzo gładkie i pięknie błyszczą. Niestety nie ma mi kto zdjęcia zrobić :/ Musicie mi wierzyć na słowo. :) 

poniedziałek, 15 czerwca 2015

Włosowa aktualizacja #4

     63,7 centymetra. Obijałam się w tym miesiącu z wcieraniem, dwa dni temu wróciłam do drożdży. Na zdjęciu powyżej włosy po umyciu AiK Garniera- bardzo fajna, ale rzadka odżywka - pewnie będzie bardzo niewydajna, ale jest też niedroga, więc nie boli mnie to jakoś bardzo.Włosy są po niej całkiem miłe w dotyku. Przez ostatni miesiąc używałam nadal tego, co we wcześniejszych- zestawu na kwiatowym propolisie Agafii, który już mnie bardzo męczy, tybetańskiego Planeta Organica, który jest taki sobie oraz nowości - zestawu Natura Siberica z bławatkiem i maliną moroszką, którego zapach przyprawia mnie o mdłości i ból głowy niestety, ale przynajmniej jeśli zastosuję tych produktów chociaż raz w tygodniu, nie muszę używać gencjany. Zmuszam się, żeby skończyć Biovax Naturalne Oleje. Czy mówiłam już, że nie lubię baaaaardzo wydajnych kosmetyków? :)

     Przestałam nakładać maski co mycie, bo choć moje włosy nadal są wysokoporowate, to są mniej wysokoporowate niż były na początku i przy stosowaniu masek co mycie, musiałam je dość często oczyszczać.Oleje to nadal lniany budwigowy i nowość- kokosowy. Niedługo dowiecie się jak się u mnie sprawdza. Nadal olejuję serum olejowym w sprayu albo na zwilżone hydrolatem pomarańczowym włosy. Zaczęłam nosić kapelusz, bo słońce trochę czasami przygrzewa.
    Wróciłam do drożdży i kupiłam kolejną buteleczkę Jantaru. Czy będę je stosować jednocześnie? Nie sądzę, ale może spróbuję, w sumie nie ma żadnych przeciwwskazań ku temu.
  
  Znalazłam w moim mieście sklep, w którym są dostępne rosyjskie kosmetyki. Nie wiem jak dobrze jest zaopatrzony, bo widziałam je tylko na witrynie, sklep był już zamknięty, ale jeśli jesteście z Kalisza lub okolic, to możecie spróbować zajrzeć. ul. Młynarska 69 - w tym pasażu obok Biedronki. Ja jeszcze tam nie byłam, ale na pewno zawitam wkrótce. :) Był kwiatowy zestaw Agafii na 100% i kilka innych rzeczy.

   Wczoraj odbył się Światowy Dzień Krwiodawcy- na szczęście moja hemoglobina była w porządku. Na rynku w moim mieście podstawiony był autobus, pierwszy raz miałam przyjemność oddawać krew w mobilnym centrum- zwykle udaję się do RCKiK w moim mieście. Oddawanie krwi w autobusie, to bardzo ciekawe doświadczenie :) Jeżeli jeszcze nie oddajecie krwi, a możecie to robić, to bardzo gorąco zachęcam. Mnie kiedyś też była przetaczana czyjaś krew, więc jeśli tylko mogę, to regularnie staram się pomagać innym. Zbliżają się wakacje, które zwykle przynoszą najwięcej ofiar w roku niestety, dlatego krew będzie bardzo potrzebna. Serdecznie was namawiam, do podzielenia się częścią siebie. :)

 To by było na tyle. Pozdrawiam was serdecznie.

czwartek, 11 czerwca 2015

Laminowanie włosów żelatyną


Hej. Wiele dziewczyn opisywało już laminowanie włosów żelatyną, większość z nich była z niego bardzo zadowolona, więc i ja musiałam spróbować. Żelatynowa maseczka to bomba proteinowa, nie można jej stosować częściej niż co 3-4 mycia. Zdjęcie powyżej tuż po tym zabiegu. Na żywo włosy błyszczą, nie są ani trochę spuszone, są bardzo miękkie. Na zdjęciu wyglądają na bardzo zniszczone, ale pierwszy raz robiłam sobie zdjęcie sama, nie znam się na ustawieniach aparatu, więc zdjęcie w ogóle nie oddaje ich wyglądu. Fotograf ze mnie marny.
  Do umycia włosów użyłam bławatkowo-malinowego zestawu Natura Siberica, na wilgotne włosy nałożyłam żelatynę wymieszaną z Biovaxem Naturalne Oleje. Spłukałam całość po pół godzinie. Z pewnością będę ten zabieg powtarzać czasami, bo włosy naprawdę dobrze wyglądają.
  Od ostatniej wizyty u fryzjera minęły już prawie 4 miesiące, końce wyglądają bardzo średnio, nie wiem czy wytrzymam z nimi przez wakacje. Niestety zniszczone rozjaśnieniem włosy łamią się na potęgę, można to zminimalizować odpowiednią pielęgnacją, ale nie da się tego wyeliminować.
 Coraz częściej chcę ściąć całe rozjaśnienie i tą farbę nad nim, ale powstrzymuje się, bo szkoda mi długości. Trochę to absurdalne że szkoda mi doszczętnie zniszczonych pustych w środku włosów, ale nie jestem gotowa na tak radykalną zmianę. A wy ścięłybyście to całe rozjaśnienie przy mojej długości?

Pozdrawiam,
Monika.

sobota, 6 czerwca 2015

Nawilżanie włosów - sok z aloesu. Równowaga PEH

   Rzadko robię coś typowo nawilżającego dla moich włosów. Zwykle dodaję jakieś humektanty do emolientowej odżywki. Trochę się tych humektantów boję szczerze mówiąc, o wiele bardziej niż protein, ale jak się okazuje, chyba nie ma czego się bać.

  Spryskałam moje włosy sokiem z aloesu z wodą w stosunku 2:1, na zwilżone włosy nałożyłam olej lniany budwigowy na 1,5 godziny, zmyłam całość kwiatowym zestawem Agafii i na sam koniec użyłam Kallosa Keratin na 15 minut. Włosy są przemiłe, nie ma mowy o strąkach.

  Takie moje włosy mogłyby być zawsze, jestem naprawdę zadowolona z ich wyglądu i z tej miękkości. Moim skromnym zdaniem wyglądają pięknie. Do mojego włosowego ideału daleko im jeszcze, ale już się ich nie wstydzę, tylko noszę je z dumą. A tak 'by the way', miałam tą samą bluzkę co na zdjęciu powyżej- na marcowej aktualizacji długości.   Po prawej zdjęcie z marca. Po paskach można zobaczyć ile już urosły mi włosy. Teraz przykrywają już cały ten szeroki pasek. :) Wtedy miały 59 cm. :) Teraz mają 63 (odnoszę się do ostatniego mierzenia, przed rozpoczęciem ponownego wcierania) - 2,5 dzięki Jantarowi. No i jak tu nie wcierać? :)

   Od czasu ścięcia w lutym urosły mi już 8 cm, czyli średnio 2 cm w miesiąc. CP na mnie nie działa, ale dalej je biorę, zostały mi jeszcze dwa opakowania. Działało na moje paznokcie, więc może je jakoś uratuje, bo ostatnio się zbuntowały strasznie i w kilka dni połamały prawie wszystkie.
  Do fryzjera wybiorę się pewnie we wrześniu, pół roku od ścięcia wypada w połowie lipca, ale włosy przez wakacje pewnie dostaną trochę w kość, więc nie sądzę żebym chciała je ścinać w ich trakcie. Chciałabym żeby moją długością wyjściową po ścięciu było 66 czyli moja długość przed pozbyciem się tych najbardziej zniszczonych końców w lutym, co oznaczałoby 11 cm przyrostu w pół roku. Almost impossible. :) Musiałyby mi jeszcze urosnąć z 7 centymetrów, może mniej- w 3 miesiące. Zależy, ile zechce obciąć mi fryzjer. :) Tylko Jantar i drożdże są w stanie dać u mnie taki przyrost, więc pewnie niedługo nawrócę się na drożdże.
Dam znać!

08-06-15 Edit: włosy po nawilżaniu sokiem z aloesu były w świetnym stanie przez piątek, sobotę i niedzielę. Były miękkie i miłe. Najchętniej bym ich jeszcze nie myła w poniedziałek, ale Jantar już mi trochę obciążył włosy przy skalpie.:)

wtorek, 2 czerwca 2015

Jantar - podsumowanie trzytygodniowej kuracji i czerwiec miesiącem wcierek.


Podsumowanie trochę późno, ale jest. Zaczynam właśnie wcieranie od nowa. Podczas tej kuracji Jantarem nauczyłam się jednego - oszczędności. Po trzech tygodniach nadal mam trochę płynu w buteleczce. Rytm mojego mycia pozostał taki, jaki był przed Jantarem- co drugi lub co trzeci dzień. Włosy przy skalpie może i były trochę bardziej obciążone, oklapnięte, ale nie do tego stopnia, żebym codziennie musiała myć włosy. Pojawiło mi się trochę baby hair, z których jestem bardzo zadowolona. Nie odnotowałam podrażnienia, swędzenia czy krostek na skalpie.

    Proces aplikacji Jantaru jest banalny- wylewamy trochę płynu na dłoń i opuszkami palców wmasowujemy w skalp. Można sobie zrobić na głowie kilka przedziałków i w nie nanosić Jantar. Jak już mówiłam - mniej znaczy więcej, wcale nie potrzeba dużo produktu aby pokryć dokładnie całą skórę głowy. Warto po nałożeniu Jantaru pomasować kilka minut skalp. Jak już wspominałam w podsumowaniu pierwszego tygodnia z wcierką, wcierałam go w skalp metodą inwersji, ale tylko w czasie pierwszych siedmiu dni - nie należy dłużej stosować metody inwersji - i jak już wiecie, tak jak się spodziewałam - metoda inwersji nie zadziałała u mnie, bo myję włosy głową do dołu i zwiększenie przepływu krwi w mojej głowie nie dało żadnych rezultatów.
   Wynik po trzech tygodniach z Jantarem do 63 centymetry czyli 2,5 cm przyrostu w trzy tygodnie. :) Podczas kuracji Jantarem cały czas suplementowałam się od wewnątrz Calcium panthetonicum, ale je brałam już w kwietniu i niestety na mnie nie podziałało, więc to raczej zasługa Jantaru. Moje drugie podejście do tej popularnej wcierki okazało się sukcesem, z czego jestem niezmiernie zadowolona. Dajcie znać, czy próbowałyście Jantaru i jak u was się sprawdził. Pozdrawiam serdecznie! I napiszcie koniecznie, czy będziecie coś wcierać w czerwcu. Dziewczyny z facebookowej Włosomanii ogłosiły czerwiec miesiącem wcierek, dlatego kontynuuję wcieranie. :)

czwartek, 28 maja 2015

Nowości! Natura Siberica z ekstraktem z bławatka* i maliny moroszki.

Hej! Mam wam do zaprezentowania nowości, które upolowałam na Skarbach Syberii.

   Słowo wstępu. 6 lat temu (jak ten czas szybko leci!) na Eurowizji, której kolejna edycja ostatnio się odbyła, Estonia wystawiła zespół, który nazywał się Urban Symphony. Zaśpiewała tam piękna pani, Sandra Nurmsalu (o boże jakie ona ma włosy! musicie zobaczyć!). Piosenka była przepiękna! Zajęli niestety chyba 6. miejsce. Wtedy na chwilę przepadłam, stwierdziłam że język estoński jest przecudowny i chciałam się go uczyć. Kupiłam wtedy pierwszą książkę do nauki estońskiego napisaną przez polaka i szybko mi przeszło. Byłam zbyt młoda, żeby zrozumieć uniwersyteckim językiem pisany podręcznik. Niemniej jednak, Estonia nie przestawała mnie interesować. Kraj zajmuje powierzchnię zaledwie 45 tys. kilometrów kwadratowych czyli jest prawie siedmiokrotnie mniejszy od Polski, co nie czyni mnie go mniej ciekawą.Żadne stacjonarne biura podróży nie organizują wycieczek do Estonii, w Internecie znalazłam oferty wyjazdów do Litwy, Łotwy i Estonii, z czego w kraju którym ja byłam najbardziej zainteresowana spędzało się najmniej czasu. A jest tam co robić, ale o tym może innym razem- jak będę kiedyś planować podróż.:)
Czas na nowości.
Kiedy na fun page'u Natury Siberici pojawiło się zdjęcie i wołający do mnie nagłówek Natura Siberica Loves Estonia - wiedziałam, że któreś produkty z oferty trafią do mnie. Oto i one :) Od lewej : Ujędrniający krem pod oczy, Odżywczy krem do twarzy na noc, Maska regeneracyjna do włosów normalnych i zniszczonych, Balsam Regenrujący do włosów normalnych i zniszczonych,  Szampon Regenrujący do włosów normalnych i zniszczonych i na koniec Smaragdowa glinka kaukaska z firmy Fitokosmetik, którą dorzuciłam do zamówienia z chęci przetestowania nowej glinki. :)
   Niestety mam złą wiadomość - seria Natura Siberica Loves Estonia jest limitowana, więc prawdopodobnie kupiłam ją pierwszy i ostatni raz i jeżeli się sprawdzi, to niestety będzie ją trzeba oszczędzać. Poza tym szampon i odżywka mają tylko po 400 ml, nie zwróciłam na to wcześniej uwagi, myślałam że będzie po 600 ml tak jak w standardowych szamponach i balsamach Natura Siberica. W serii Loves Estonia znalazły się również : krem do twarzy na dzień, krem do ciała i żel pod prysznic.
  Co jest przepiękne i co mnie zauroczyło w tej serii, to to, że opisy z tyłu są po estońsku i że całą ta seria została w Estonii wyprodukowana, więc to, że Natura Siberica really Loves Estonia, to nie jest "pic na wodę". :) Ciekawe ile Estonek zainteresowało się tą serią. :) Na opakowaniu jest podany adres firmy i adres mailowy. Jeżeli ten zestaw okaże się hitem, to wyślę do nich wiadomość z prośbą żeby go nie wycofywali :) Pokładam w tych kosmetykach wielkie nadzieje, pewnie dlatego, że sama Estonia jest w moich wyobrażeniach krajem iście rajskim, poza tym kiedy myślę "włosy Estonek", to mam przed oczami przepiękne długie włosy Sandry Nurmsalu.
  To by było na tyle.  Trzymajcie się ciepło! I nie wykupujcie wszystkich kosmetyków z serii Loves Estonia, żebym zdążyła zamówić je jeszcze raz! :)

 *Podobno bławatek ochładza kolor, więc planuję pożegnać się z gencjaną. To może być cudowny zestaw dla rozjaśnianych włosów. Bez wysuszania włosów i fioletowych plam na wannie i rękach!

niedziela, 24 maja 2015

Olejowanie - serum olejowe w sprayu

  Jak pewnie wiele z was wie, istnieją różne metody olejowania włosów. Począwszy od zwykłego nałożenia oleju na suche włosy, kończąc na serum olejowym w sprayu, którego właśnie spróbowałam.
Przez bardzo długi czas nakładałam olej na suche włosy. Efekty były i to całkiem dobre, ale włosomaniaczki są znane z miłości do testowania, więc nie mogłabym nazywać się włosomaniaczką, gdybym nie spróbowała innej metody nakładania oleju. Aby wykonać takie serum potrzebujemy oleju, dowolnej odżywki bądź maski i wody lub hydrolatu w proporcjach 1:1:1 po ok. 10 ml każdego składnika. Powstałą mieszanką spryskujemy włosy. Ja tą mieszankę nałożyłam na włosy dłońmi, bo była zbyt gęsta, żeby zaaplikować ją za pomocą atomizera- wszystko zależy od tego jak gęstych produktów użyjecie.
  Całość trzymałam na włosach godzinę, potem umyłam włosy jak zwykle i na kilka minut nałożyłam Kallosa Keratin. Wczoraj była bardzo kiepska pogoda, więc zdjęcie w dziennym świetle wyszło kiepsko. Wiem jednak, że moje włosy najlepiej wyglądają na drugi dzień po umyciu, dlatego też wstawiam zdjęcie z dziś. Zdjęcie powyżej jest z wczoraj.
Żałuję, że zdjęcie nigdy nie odda ich faktycznego stanu i ich.. jedwabistości! Są prze-miękkie! Może nauczę się w przyszłości inaczej nastawiać aparat albo z czasem zainwestuję w coś lepszego, coś co bardziej odda ich prawdziwy wygląd. Niemniej jednak musicie mi uwierzyć na słowo :). Serum olejowe w sprayu będzie moim zdaniem odpowiednią metodą dla włosów rozjaśnianych, zniszczonych, może się też sprawdzić u osób, u których zwyczajne nałożenie oleju na suche włosy nie daje zadowalających efektów. Dajcie znać, czy próbowałyście tej metody albo jakie znacie inne metody olejowania włosów, które u was się sprawdzają. 
Trzymajcie się ciepło!


piątek, 15 maja 2015

Włosowa aktualizacja #3

Hej! To są podobno 63 centymetry włosów. Wspominałam
 już raz o mojej nieudanej przygodzie z czerwoną glinką. 
Dziś znowu przyszedł jej czas.
 Nadal nie jestem z niej w stu procentach zadowolona, ale jest 
lepiej niż ostatnio. Wtedy musiałam umyć włosy jeszcze raz, 
bo były sztywne i nieprzyjemne w dotyku.
  Włosy mają już podobno 63 centymetry, chociaż nie wierzę już miarce w rękach mojego TŻ-ta :). Na zdjęciu wyglądają bardzo średnio, ale w rzeczywistości lepiej. Chyba się nie dogadam już tą glinką i zużyję ją do kąpieli albo na twarz.
  Kupiłam kilka dni temu olej lniany budwigowy Len Vitol, na który miałam ochotę już od jakiegoś czasu. Użyłam go już dwa razy i jestem na razie bardzo zadowolona.
  Szampony i odżywki ostatniego miesiąca to nadal kwiatowy zestaw Babuszki Agafii oraz duet tybetański Planeta Organica. Bardziej odpowiada mi szampon i balsam na kwiatowym propolisie, ale moje włosy niestety bardzo szybko się do nich przyzwyczajają i nie dają już takiego przyjemnego efektu. Jeśli chodzi o maski, to zakochałam się spirulinie - włosy są po niej dociążone, ale i puszyste, nie strąkują się i są baaardzo miękkie.
  Pamiętam, jak wiele osób z blogosfery jeszcze jakiś czas temu zachwalało bardzo drożdżową maskę z Przepisów Babci Agafii. Niestety nie mogę dołączyć się to tych zachwytów. Użyłam jej raz- jest bardzo lekka i tak rzadka, że zużyłam aż 1/3 jej pojemności. Pachnie naprawdę ładnie, ale nie daje na włosach efektu WOW i nie rozumiem zachwytów, które jej dotyczą. Może na niskoporowatych włosach sprawdzać się lepiej niż na moich, bo moje chyba potrzebują większego dociążenia.
  Nadal kontynuuję kurację Jantarem i Calcium Pantothenicum i siemię lniane pochłaniam w ilościach hurtowych :) Moje końcówki wyglądają jeszcze bardzo dobrze, ostatni raz byłam u fryzjera w połowie lutego.
  To by było na tyle w już trzeciej włosowej aktualizacji. Trzymajcie się ciepło. :)

wtorek, 12 maja 2015

Trzy tygodnie z Jantarem - podsumowanie pierwszego tygodnia.

   Cześć! Od jakiegoś czasu w Rossmanie można dostać taką oto wersję odżywki Jantar - popularnej wcierki na porost włosów. Ja już kiedyś miałam Jantar, zakupiony z polecenia koleżanki w liceum. Dzisiaj wiem dlaczego się z nim nie polubiłam - używałam go zdecydowanie za dużo, więc według mnie był niewydajny, zużyłam 2/3 w tydzień, a oprócz tego uważałam, że bardzo przetłuszcza mi włosy i musiałam je myć codziennie. Teraz już nieco mądrzejsza, zaczęłam swoją przygodę z nową wersją Jantaru :). 04-05 był mój pierwszy dzień. Miałam wtedy 60,5 cm. Wcierałam go przez tydzień metodą inwersji i tak jak podejrzewałam- nie dało to żadnych efektów, bo myję włosy głową w dół. Włosy urosły bodajże o 0,5cm. Nadal będę go wcierać, jeszcze przez dwa tygodnie.
   Cały czas kontynuuję kurację z Calcium Panthetonicum, ale podejrzewam, że na mnie ono nie działa jakoś specjalnie jeśli o porost włosów chodzi, natomiast fenomenalnie ograniczyło wypadanie. Jak na razie, nie zaobserwowałam żadnych skutków ubocznych w związku z przyjmowaniem CP. Niebawem już trzecia włosowa aktualizacja. :) Do zobaczenia.

niedziela, 3 maja 2015

Całonocne olejowanie i zapomniana maska

   Cześć! Chyba już wspominałam o tym, że moje włosy pokochały nakładanie oleju na całą noc. Tak bardzo je pokochały, że właśnie skończył mi się olej lniany, który kupiłam w połowie marca w Biedronce. Uwielbiały ten olej, tak długie olejowanie przynajmniej raz w tygodniu wpłynęło na nie naprawdę bardzo dobrze. Teraz choruję na lniany budwigowy, widziałam go w jakiejś aptece. Alina Rose polecała go w którymś ze swoich filmików - ona ma włosy z natury wysokoporowate, moje rozjaśniane też powinny polubić.
 Szukam kapelusza, jakiegoś jasnego, takiego letniego, żeby ochronić włosy przed słońcem. Już teraz, jak wychodzę z domu i słońce mocniej przygrzeje, to mam przed oczami przerażającą wizję rozjaśnionych promieniami włosów. Wiecie gdzie mogę dostać jakiś ładny? Jeśli tak to piszcie w komentarzach. Kapelusz potrzebny na gwałt!
  Pokazywałam wam chyba w pierwszych zakupach ze Skarbów Syberii czerwoną marokańską glinkę wulkaniczną i wspominałam, że miałam po niej nieprzyjemne i sztywne włosy. Ja ją wtedy dodałam do maski, chyba do jakiegoś Biovaxa, a doczytałam na stronie, że należy tą glinkę wymieszać z wodą w proporcji 1:1 i po 5-10 minutach spłukać letnią wodą - spróbuję tego przepisu i dam znać.
  Nie wiem, jak to się mogło stać, ale zupełnie zapomniałam o Kallosie Keratin. Może nie tyle co zapomniałam, co zawsze myślałam, że Biovax i jakieś tam maski rosyjskie, które mam są od niego lepsze. Postanowiłam go użyć, bo coś z tym litrem trzeba zrobić -  dodałam do niego kilka kropel d-panthenolu i troszkę mocznika i zostawiłam na 20 minut. Jakie było moje zdziwienie, kiedy po wysuszeniu włosy były miękkie, delikatne i puszyste. Zobaczymy co będzie jutro, ale póki co jestem bardzo zadowolona.
  I jeszcze jedno pytanie do was. Wiecie czym najlepiej zmyć z rąk plamy po gencjanie? Jestem straszną gapą, zwykle przy robieniu płukanki z gencjaną ubrudzę sobie dłonie i męczę się potem z fioletowymi śladami. Zgrozo! Nie schodzą przez dwa dni. Próbowałam proszku do prania, ale tylko mnie po nim swędziała skóra.
 Poniżej zamieszczam zdjęcie po nocy z olejem lnianym i po użyciu zapomnianym Kallosem.

poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Nowości dla włosów.

Cześć! Dzisiaj mam wam do pokazania nowości, które niedawno zagościły w mojej włosowej kolekcji. Na pierwszy ogień idzie Tybetański duet- szampon i balsam z firmy Planeta Organica. Już zdążyłam ich użyć kilka razy i wydaje mi się, że kiepsko będzie z wydajnością. Pachną bardzo przyjemnie. Odnoszę wrażenie, że szampon tybetański jest bardziej oczyszczający niż ten, z którym go zamiennie używam  - szampon na kwiatowym propolisie od Babuszki Agafii, o którym już wspominałam, a balsam tybetański jest o wiele lżejszy od tego kwiatowego, efekt wygładzenia po nim nie jest tak zauważalny.
  Zamówiłam sobie też proteinowy aktywator wzrostu włosów. Jedyne co mogę o nim na razie powiedzieć, to tylko tyle że nie obciąża moich włosów, dlatego mogę stosować go między myciami. Żel do mycia dla dzieci Babydream z Rossmanna jest już chyba znany wszystkim włosomaniaczkom. Moje włosy były po nim dość sztywne, ale użyłam go na razie tylko raz, zobaczymy jak będzie się sprawdzał, jeszcze go nie skreślam.
  Marokańska czerwona glinka wulkaniczna zniechęciła mnie do siebie po pierwszym zabiegu kiedy to dodałam ją do maski i nałożyłam na włosy. Po zmyciu i wysuszeniu włosy były bardzo sztywne, niemiłe w dotyku. Będę ją chyba stosować tylko na skórę głowy.
  Na koniec zostaje Szungitowa Maska stymulująca wzrost włosów firmy Fratti, która ma bardzo naturalny i bogaty skład.
Skład INCI: Aqua (demineralizowana woda szungitowa), Cetearyl Alcohol, Ceteareth-3, Behentrimonium Chloride, Hydroxyethylcellulose, Soybean Glicerides, EXTRACTS: Rosmarinus Officinalis (ekstrakt z rozmarynu), Thymus Serpyllum (ekstrakt z tymianku), Eucalyptus Globus (ekstrakt z eukaliptusa), Myrtus Communic (ekstrakt z mirtu), Crocus Sativus Flower (ekstrakt z szafranu), Lawsonia Inermis (henna), Rosa Damascena (ekstrakt z róży damasceńskiej),  Butyrospermum Parkii Butter (masło Shea), Cocos Nucifera Oil (olej kokosowy), Gardenia Tahitansis Flower (olej z monoi), Pelos (szungit),  Cytrus Medical Limonium Essential ( olej z limonki), Zingiber Officinale (olej z imbiru), Tetrasodium EDTA, Citric Acid, Methylparaben, Methylisothiazolinone, Perfum.

Zamierzam ją stosować tylko na skalp, bo tylko tam może stymulować wzrost włosów - to oczywiste, chociaż trochę boję się tych ekstraktów. Półproduktów nie będę pokazywać, bo to podobnie wyglądające buteleczki tylko z innymi etykietami. Zamówiłam: spirulinę 30g, ekstrakt z aloesu stężony 200x 5g, Kwas hialuronowy 1% 30g, L-cysteinę 30g, hydrolizat keratyny 15g, mocznik 2x10g, 75% D-panthenol 30ml i mleczko pszczele 15 ml. Macie jakieś swoje sprawdzone przepisy? Żałuję że nie dorzuciłam jeszcze elastyny i kolagenu, ale może znajdę je stacjonarnie - niektóre apteki mają w swojej ofercie półprodukty albo sprowadzają je na zamówienie. Dajcie proszę znać, czy miałyście kontakt z zamówionymi przeze mnie produktami, w jaki sposób ich używałyście i jak się u was sprawdziły.Pozdrawiam serdecznie!

niedziela, 19 kwietnia 2015

Aktualizacja włosów #2

   Miesięczny update włosowy jest w tym miesiącu bardzo późno, bo nie mogłam się do niego zebrać. Przez ostatni miesiąc piłam siemię, co nadal kontynuuję i zaczęłam kilka dni temu brać Calcium Panthetonicum po 2 tabletki dziennie. Niedługo (mam nadzieję) pojawi się duża zbiorowa recenzja produktów do włosów, które używam. Włosy urosły mi dwa centymetry, jeśli mój TŻ dobrze wymierzył, a on zawsze ma z tym problem, jak już chyba wiecie. Muszę znaleźć sobie kogoś bardziej zaufanego, bo jemu to się nigdy nie chce i zawsze jest wszystko jedno, centymetr w tą czy w tą. :)
    W ostatnim miesiącu olejowałam włosy olejem lnianym tylko na noc dwa razy w tygodniu. Na pół godziny przed myciem wcierałam w skalp zwykle maść końską Herbamedicus, rzadziej olejek stymulujący wzrost Agafii. Szampon i odżywka to te co w zeszłym  miesiącu- Receptury Babuszki Agafii na kwiatowym propolisie. Płukanka z naftą i gencjaną to mój absolutny faworyt. Włosy nie sprawiają problemów, świetnie wyglądają za każdym razem po proteinach, ale używam ich raz w tygodniu w postaci Biovaxa z keratyną, żeby sobie nie zaszkodzić, co na szczęście jeszcze nigdy mi się nie zdarzyło. Odstawiłam kozieradkę, bo swędział mnie po niej skalp- najwyraźniej uczulenie. Maść końska mnie nie przesusza mimo alkoholu w składzie. Zrobiłam kolejne zamówienie na Skarbach Syberii i pierwsze swoje zamówienie na ZSK. W przyszłym tygodniu pokażę wam, co nowego zagościło u mnie. :) 
  Żeby wiedzieć czego i kiedy używałam i nie przesadzić na przykład z proteinami zaczęłam sobie w kalendarzu w komórce zapisywać przy dacie zabiegi, które danego dnia u mnie gościły. Jako że jestem dość zapominalska, taka metoda bardzo mi służy - nie zafunduję sobie przeproteinowania chociażby. :) Poza tym ubolewam nad tym, że w moim pięknym mieście nie ma Natury, a bardzo kusi mnie aloesowa maska z Natur Vital.
  To by było na tyle. Trzymajcie się ciepło. :)

wtorek, 7 kwietnia 2015

Moje włosy :)

Mam nadzieję, że święta minęły wam miło i spokojnie. Wstawiam wam zdjęcie, zrobione właśnie w czasie świąt. Chciałam wam pokazać, jak moje włosy wyglądają w świetle zachodzącego słońca.
Są rude! Bardzo mi się ten efekt podoba, ale niestety są takie tylko na zdjęciu i to zasługa promieni. Przez chwilę pomyślałam, żeby pofarbować się na rudo. Co myślicie? Wiąże się to u mnie z uprzednim rozjaśnieniem, więc cały czas się waham.
Jutro mam nadzieję, pokażę wam nowości - o ile dojdą do mnie zamówienia. Nie mogę się doczekać. :) Pozdrawiam ciepło.

sobota, 28 marca 2015

Powtórka z rozrywki. Moje cudo 2# Emulgowanie oleju.

  Zrobiłam dzisiaj dokładnie to samo z włosami, co opisywałam w ostatnim poście, włosy znowu są miękkie i gładkie, a mój TŻ znowu pracuje do późna. To się nazywa mieć pecha :/ . Ostatnio wylałam trochę Seche Vite'a, bo zapomniałam go zakręcić po użyciu. Prześladuje mnie nieszczęście. Na szczęście udało mi się zmyć olej z włosów, więc dziś o tym opowiem.
    Nie umiem już zmywać oleju w inny sposób niż poprzez emulgowanie. Naolejowane włosy moczę, odciskam wodę i nakładam na nie odżywkę. Ostatnio najczęściej kwiatowy balsam od Babuszki Agafii. Zostawiam go pod czepkiem na 15-20 minut, po czym spłukuję i myję szamponem skórę głowy, a włosy spływającą po nich pianą. Następnie na umyte włosy nakładam tą samą odżywkę, której używałam do emulgowania i po minucie spłukuję. Do ostatniego płukania włosów stosuję płukankę z szałwii, kawową albo z nafty kosmetycznej.
Co daje emulgowanie?
Przede wszystkim pewność, że po wysuszeniu, nie będą towarzyszyć nam na głowie tłuste strąki od niedomytego oleju- bez mocnego mycia włosów, które zupełnie zniwelowałoby nam efekt jaki ma dać olejowanie. Dzięki tej metodzie moje włosy zawsze są czyste. Proste, prawda? A jak cieszy! :)

środa, 25 marca 2015

Olejowanie dłuższe niż zwykle i cudowna maska.

 Dzisiaj nałożyłam olej na 4 godziny. To mój osobisty rekord. Zwykle nakładam go na godzinę, a jak mi się chce to maksymalnie na dwie. Nigdy nie nałożyłam oleju na noc, nie mogłabym zasnąć. Zaczęłam wszystko od wtarcia w skalp maści końskiej, a jak maść się wchłonęła, przeszłam do olejowania. Oczywiście rycynowy+lniany (rycynowy + jakiś inny olej to mój stały zestaw), a na skalp olejek stymulujący wzrost Agafii, też na 4 godziny. Potem umyłam głowę szamponem, włosy odżywką i pierwszy raz nałożyłam maskę - Biovax Naturalne Oleje na ok 30 min, którą pokazywałam w poprzednim poście. Do ostatniego płukania użyłam płukanki z szałwii, nafty i kilku kropel gencjany, a w końcówki wtarłam olejek z Garniera.  
     Włosy błyszczą się jak po wyjściu od fryzjera, tak jakbym miała na nich tonę silikonów. Są miękkie, gładkie i lejące. Nie było szansy, żeby je związać, więc cały dzień chodziłam w rozpuszczonych - z dumą oczywiście :). Moim zdaniem, to zasługa maski. Olejowanie u mnie od jakiegoś czasu wygląda tak samo, płukanka z szałwi szału nie robi, zmieniłam tylko maskę. Mogę się miziać po włosach, bo są piękne, cudownie odbijają światło. :) Zdjęcia nie wstawię niestety, bo mój TŻ pracował dzisiaj do późna, na zdjęciach z lampą moje włosy wychodzą rude (?), a bez lampy przy żarówkach nie widać jak bardzo się błyszczą. Jeśli efekt utrzyma się do jutra, to zrobię update. :) Naprawdę jestem zachwycona. :) Lubicie tą maskę z Biovax'u? Jak się u was sprawdza?

piątek, 20 marca 2015

A u mnie znowu haul ...

  Cześć! U mnie znowu haul. :) Przeglądając masę włosowych i urodowych blogów i forów ma się ochotę przetestować wszystko na raz. Miałam nie gromadzić kosmetyków, ale zawsze sobie znajdę wymówkę - wiadomo, jak każda kobieta. Kupiłam sobie AŻ jedną rzecz niewłosową - top coat Seche Vite, bo od kiedy zaczęłam zapuszczać paznokcie, to muszę je malować co drugi dzień, bo lakier na końcówkach się ściera. Tylko zastanawiam się, czy dobrze zrobiłam biorąc duże opakowanie, bo on ma podobno tendencje do szybkiego gęstnienia. Miałyście z nim do czynienia? Jeśli tak, to proszę dajcie znać, jak się u was sprawdził.
 Oprócz topu, do mojego koszyka w Superpharmie trafił duży Biowax Gold. Mam jak na razie wersję Keratin i lubimy się. Suchy szampon Batiste, olejek z Garnier i olejek łopianowy z Green Pharmacy kupiłam chyba wczoraj w Rossmanie.  Zastanawiam się, czy dobrze zrobiłam biorąc Batiste nieprzeznaczony do ciemnych włosów, ale wydaje mi się, że jeśli porządnie go wyczeszę, to nie powinno być problemu. Proszę, powiedzcie jeśli się mylę, bo jeśli tak, to odstąpię koleżance-blondynce. :)
  Zaczęłam pić siemię lniane - jest 100 razy lepsze w smaku niż drożdże!
Trzymajcie się ciepło. Niebawem kolejny post. :*

wtorek, 17 marca 2015

Akttualizacja włosów 1#

  Moje włosy po miesiącu i trzech dniach świadomej pielęgnacji. 59 cm czyli 3 cm przyrostu. :) Na zdjęciu powyżej są po całej nocy w warkoczu.
  Ulubione produkty w ostatnim czasie to jak zwykle niezastąpiona nafta kosmetyczna, płukanka z kawy i kozieradka. Do płukanki z kawy dodaję też trochę gencjany i nafty - wtedy jest cudownie.:)     
  Wypróbowałam też osławionego Kallosa i Biovax jak już wspominałam, ale na razie nie wyrobiłam sobie o nich opinii. Szampon w ostatnim miesiącu to oczywiście ten na kwiatowym propolisie od Babuszki Agafii i odżywka z tej samej serii. Ulubiony olej to oczywiście rycynowy, wymieszany z jakimś innym żeby uzyskać rzadszą konsystencję. Na skórę głowy olej stymulujący wzrost od Babuszki Agafii - chyba jeszcze za krótko go stosuję żeby się na jego temat wypowiedzieć. Włosy mniej wypadają, są gładkie, błyszczące i puszyste. Spokojnie wytrzymują bez mycia trzy dni, ale lubię je myć co dwa, bo lubię je olejować, nakładać maski i widzieć efekty. Chyba raz zdarzyło mi się nie myć ich 4 dni, a i tak nie wyglądały tragicznie.
  Co do suplementacji to od miesiąca piję drożdże, ale nie wiem czy będę kontynuować kurację, czy może przerzucę się na siemię lniane- nie próbowałam go jeszcze, a do drożdży przywykłam, chociaż są obrzydliwe.
A jaki u was przyrost? :) Ja mierzę od ścięcia 14.02 więc aktualizacja będzie wypadać tak w połowie miesiąca.
Trzymajcie się ciepło! :)

niedziela, 15 marca 2015

Zgubiony centymetr i maski.

  Pierwsza aktualizacja włosów powinna być wczoraj, ale przepadł mi gdzieś centymetr, więc pewnie zrobię ją jutro, bo muszę skoczyć do pasmanterii. Piję drożdże już miesiąc. Zastanawiam się, czy wytrzymam jeszcze dwa miesiące, czy może przerzucę się na siemię lniane. Drożdże są ohydne, ale idzie przeżyć.
   Miałam dać sobie bana na kupowanie kosmetyków do włosów, ale dziewczyny z Włosomanii tak zachwalały Biovaxy i Kallosy... :) Kupiłam Kallosa KERATIN i użyłam już 1 raz. Biovax - wersję z keratyną i jedwabiem kupiłam wczoraj, jeszcze nie wiem jak się będzie sprawdzać. Jeszcze nawet nie używałam tej drożdżowej maski od Babuszki Agafii, bo nie było kiedy. Musiałabym myć włosy codziennie, a nie 3 razy w tygodniu. Nie wiem kiedy zużyję te maski - chyba odleję trochę znajomej, którą planuję zachęcić do dbania o włosy.  :)
  Indyjskie olejki kuszą, ale chyba najpierw wykorzystam to, co mam, nim upłynie termin ważności.
Kupowanie i testowanie nowych kosmetyków jest uzależniające.
Jutro aktualizacja długości. :)

niedziela, 8 marca 2015

Peeling kawowy i test nowych kosmetyków.

   Przyszły do mnie kosmetyki ze Skarbów Syberii, więc musiałam je przetestować - inaczej nie byłabym sobą. Wczoraj zrobiłam peeling skóry głowy. Zmielone ziarna kawy dodałam do olejku stymulującego wzrost od Babuszki Agafii. Później nałożyłam na włosy mieszkankę olejów : rycynowego, ze słodkich migdałów i tego samego, którego użyłam do peelingu. Trzymałam całość na włosach godzinę. Zemulgowałam oleje odżywką - Na Kwiatowym Propolisie No.4, a skalp umyłam szamponem z tej samej serii. Gdy włosy wyschły, w skórę głowy wtarłam napar z kozieradki. 
   Na zdjęciach włosy wyszły rude, (pewnie to przez lampę :/), więc na razie wam nie pokażę, chyba że jak wróci mój TŻ, może on umie zrobić lepsze- jeśli tak, to zrobię aktualizację.
  Jeśli chodzi o efekty, to włosy są miękkie i puszyste, jeszcze wczoraj intensywniej pachniały tym kwiatowym rosyjskim duetem, co bardzo mi się podobało- był to przyjemny, słodki, ale nie mdły zapach.
   Sam peeling to dla mnie lekka męka - kawa zlatywała mi z włosów, musiałam wejść do wanny, no i włosy mi się od niego poplątały. Może następnym razem spróbuję cukrowego, mimo że boję się, że będę miała posklejane włosy.
   Wstępnie szampon, odżywkę i olejek oceniam dość dobrze. Szampon ma przyjemną konsystencję, pięknie pachnie, ładnie się pieni. Odżywki nałożyłam trochę za dużo i musiałam ją dwa razy spłukiwać - okazało się że wystarczy jej naprawdę odrobinka.
   Olej stymulujący wzrost ma bardzo przyjemny zapach i fajną konsystencję -  nie jest ani za tłusty,  ani za lekki. Nie oczekuję raczej od niego, że jakoś bardzo przyspieszy mi porost - przy stosowaniu dwa-trzy razy w tygodniu to chyba mało prawdopodobne- ale liczę, że choć trochę odżywi moje włosy.
To na tyle. Widzimy się niedługo w pierwszej włosowej aktualizacji. :)

Aaa.. i jeszcze jedno. Na moją włosową listę trafiają:
-olej Khadi
-olej Hennara
-olej z owoców Amla
-olej Sesa.



niedziela, 1 marca 2015

Ulubieńcy ~luty 2015~

  Pierwszy mój post w takim stylu. Pewnie ulubieńcy nie będą się pojawiać co miesiąc, bo nie zużywam dużej ilości kosmetyków. Moja pielęgnacja zarówno w przypadku włosów jak i twarzy jest skromna. Nie określam siebie kosmetyczną minimalistką, bo to ile produktów potrzebuję wyniknęło samo z siebie, a nie z minimalistycznych pobudek, bo takowych nie mam.

1. Ziaja. Tonik ogórkowy. 200 ml
Jest ze mną od dwóch lub trzech miesięcy. Zwykle używam go tak, że nasączam nim płatki i kładę na twarz na kilka minut, a później przecieram nimi twarz. Moja sucha skóra jest wtedy ukojona, napięta i sprężysta. Cena:6-7 zł

2. Delia cosmetics. Fioletowa i srebrna płukanka do włosów. 200 ml
Zdecydowanie ochładzają kolor włosów, nie odnotowałam przesuszenia czy puszenia. Spełniają swoje zadanie. Cena: 6-7zł

3. Mieszanka olejów :rycynowego i ze słodkich migdałów.
Olej ze słodkich migdałów rozrzedza rycynowy, przez co nakładanie i zmywanie nie sprawia problemów. Włosy są odżywione, wygładzone, sprężyste. Cena : rycynowy ok. 3-5 zł, ze słodkich migdałów ok. 12 zł.

4. Lokówka stożkowa Remington ci95
Wkrótce będzie o niej osobna recenzja.

To są te produkty, które mam i lubię. Oczywiście mam jeszcze inne produkty których używam - takie, które kupiłam pierwszy i ostatni raz i muszę je zużyć oraz takie, które są w porządku, ale nie zachwyciły mnie jakoś szczególnie- chociażby odżywka Syoss Keratin Hair Perfection. Przeczytałam na którymś z obserwowanych blogów, że można dodać do niej niewielką ilość jakiegoś oleju i wtedy powinno być lepiej. :) Spróbuję dodać oleju z migdałów i dam wam znać.


01-03-2015 - włosy mierzą 56,5. w 2 tyg - 1,5 cm :)

piątek, 27 lutego 2015

Moje cudo #1 Kawowa płukanka do włosów. + wishlista na marzec.

  O tym cudzie przeczytacie o tu.  Na pewno zagości u mnie na dłużej. Co prawda dość intensywny zapach kawy przyprawił mnie o mdłości, ale włosy są bardziej gładkie niż po użyciu nafty kosmetycznej. Chyba kupię inną kawę, bo zapachu tej której użyłam dzisiaj nie zniosę następnym razem. Włosy pięknie błyszczą, łuski są domknięte. Bajka.
  A teraz czas na moje plany zakupowe na następny miesiąc,nie mogę się zdecydować więc pewnie lista będzie dość długa, a ja coś z niej wybiorę.
1. Maska drożdżowa - Receprtury Babuszki Agafii
2.Balsam - Receptury Babuszki Agafii
3. Czarne mydło 37 ziół - Receptury Babuszki Agafii
4. Peeling do skóry głowy - Planeta Organica
5. Olej do włosów - Receptury Babuszki Agafii
6. Szampon od Babuszki Agafii- jeszcze nie wiem który.
   Zastanawiam się nad jakąś wcierką, bo zaraz skończy mi się Kaminomoto. Myślę o kozieradce albo o oleju Khadi. Co polecacie?
+ 7. Szczotka ze szczeciny dzika

piątek, 20 lutego 2015

Moja nowa pielęgnacja włosów #1

   Tak jak wspominałam, zaczęłam bardziej dbać o moje włosy. Codziennie piję drożdże. Zalewam 1/4 kostki wrzątkiem, mieszam, czekam aż ostygną i dolewam mleka, wypijam duszkiem i popijam sokiem, bo nie mogę znieść smaku. Wcieram Kaminomoto. Olejuję włosy i skórę głowy (kokosowy, rycynowy, ze słodkich migdałów) przed każdym myciem (dzisiaj akurat użyłam mieszanki oleju ze słodkich migdałów i rycynowego ), włosy myję co 2-3 dni. Używam fioletowej płukanki z Delii żeby zniknął mi ten złoty poblask i nafty kosmetycznej do domknięcia łusek. Naolejowane włosy zawijam w ręcznik i dodaję im temperatury suszarką, po umyciu, już prawie suche suszę chłodnym nawiewem.
  Nie ma tego dużo jak na razie, ale moje włosy chyba to lubią. Błyszczą, są gładkie, lejące, łatwo się rozczesują, są miękkie i puszyste. W ciągu najbliższych kilku tygodni zamierzam zaopatrzyć się w suplementy i inne produkty do pielęgnacji włosów o których będą osobne posty, mam nadzieję.
A teraz kończę już i życzę dobrej nocy :)

sobota, 14 lutego 2015

Wlosowy update

Wlosy przed
i włosy po
z 66-ciu centymetrów zrobiło się 55. Mówiłam że 58 ale źle odmierzyłam i Luby mi zmierzył poprawnie, samemu to jednak trudna sztuka.
Takie jest życie niestety.Ale teraz są zdrowe! (przynajmniej na jakiś czas).

Wizyta u fryzjera? Moje włosy

  Dawno mnie tam nie było. 18.-01 moje włosy miały 66 cm tylko już nie pamiętam czy dodałam ten 10-centymetrowy przedziałek czy nie. Dzisiaj pewnie zgubie u fryzjera kilka centymetrów, ale moje włosy tego potrzebują. I od dziś zaczynam miesiąc picia drożdży. I dokończę opakowanie wcierki Kaminomoto, została mi jedna trzecia...

16:26
Wróciłam już dawno, ale zapomniałam zrobić update, Straciłam kilka dobrych centymetrów. aż boję się wziąć miarkę.
58cm.
 Czemu tak dużo mi obcięto? Niestety strzeliło mi chyba dwa lata temu do głowy żeby sobie rozjaśnić całe włosy i teraz płacę za to kruszącymi się końcami. Żeby mi to więcej do głowy nie przyszło. Obiecałam sobie że już nigdy nie pofarbuję włosów ani nie rozjaśnię, na szczęście rozjaśnienie pociemniało i nie odcina się od odrostu za bardzo. Nigdy ich już też nie wycieniuję. A za rok będę z dumą nosić piękne długie włosy. (Proszę, niech ktoś trzyma za mnie kciuki :) )
Moja pielęgnacja włosów jest bardzo prosta, wręcz banalna.
   Myję je 2 lub 3 razy w tygodniu, w zależności od potrzeb. Raz w tygodniu wykonuję olejowanie z mieszanki oleju kokosowego i rycynowego, (ostatnio kupiłam olej ze słodkich migdałów, będę testować) olejuję tylko włosy, nie traktuję olejami skóry głowy, może to zmienię. Aktualnie myję włosy szamponem z Garniera z serii Ultra Doux, jest głęboko oczyszczający, więcej o nim nie powiem. bo nigdy nie używam go samego, więc to, jak wyglądają moje włosy po wysuszeniu to zasługa i szamponu i odżywki,(odżywka Syos, niby bez parabenów, SLESów, SLSów). Nakładam dość sporo tej odżywki, potem pół godziny ją spłukuję, bo cholera trudno schodzi. Następnie polewam włosy letnią wodą z dodatkiem nafty kosmetycznej, wyciskam z nich wodę na ile to możliwe i zawijam w ręcznik. Chodzę w nim tak długo, jak długo mnie to nie denerwuje i zazwyczaj suszę włosy wtedy, kiedy już muszę je ułożyć. Przed suszeniem na końcówki nakładam jedwab, staram się suszyć chłodnym powietrzem. Jak są już suche to zwykle je wiążę. Warkocze i kuce są okej.
 Jak już mówiłam wrócę do picia drożdży, żeby jak najszybciej odbudować straty, następna wizyta u fryzjera za pół roku, to wypadnie jakoś w sierpniu. Może zmuszę się do herbatki ze skrzypu i pokrzywy? Nie wiem, już chyba te drożdże lepsze. I jeszcze trochę tej wcierki mam, trzeba zadziałać. Mam teraz długość włosów której nienawidzę. Taka długość, co nazywa się "ni w du*ę, ni w oko". Może wrzucę w końcu foto, jak moje większe pół wróci z pracy.